poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Prolog

Nieoczekiwany gość

Bałam się ciemności. Zawsze się jej bałam, a najbardziej to od momentu, w którym dowiedziałam się, że moja matka uciekła z Azkabanu. Prawie dwa lata temu. Nim zapadał zmrok sprawdzałam, czy na głównym korytarzu mojego domu świeci się choć minimalne światło. 

Mieszkałam sama od roku, odkąd to Lucjusz Mafoy trafił do Azkabanu. Dlaczego to takie istotne? Ano dlatego, że wcześniej mieszkałam u nich, co powiem szczerze, nie było najlepszą rzeczą w moim życiu. Ciotka Narcyza przygarnęła mnie do siebie ze strachu przed swoją nieco zwariowaną i ekscentryczną siostrą Bellatrix, która była moją matką. Niech was to nie zdziwi, ale ona też czuła coś do mnie. Przecież w końcu z niej wyszłam, tak? To ona dała mi życie i w pewnym sensie matka czuła się za mnie odpowiedzialna. Nie interesowało mnie to, jak spostrzegała uczucia w tym swoim małym dziwacznym świecie; byłam jej wdzięczna za to, że nie pozwoliła mi zginąć, że nie zostawiła mnie z tym wszystkim samej. 

Nie powiem, że u Malfoyów było źle, ale kolorowo tym bardziej nie było. Ograniczaliśmy się tylko do mówienie takich słów jak dzień dobry na początek dnia, oraz dobranoc, gdy się owy zakończył. 

Draco, mój kuzyn był cholernym sukinsynem, który przysłaniał się swoim majątkiem i wujem Lucjuszem. Nie było rzeczy, którą zrobiłby sam. We wszystkim wyręczali go jego rodzice. Strasznie mnie irytował, a znienawidziłam go wtedy, gdy bezczelnie zaczął się do mnie dobierać. Tak, mój własny brat przyszedł pewnego razu pijany jak mało kto, i chciał się ze mną kochać, z siostrą. 

Oczywiście do niczego nie doszło, ale to przelało czarę goryczy. Skończyłam siedemnaście lat i postanowiłam sama o siebie zadbać. Pewnego razu oznajmiłam ciotce, że się wyprowadzam. 

- Wyprowadzasz się? – prychnęła, patrząc na mnie z góry swoimi zimnymi, stalowoszarymi oczyma. – Możesz powtórzyć, bo chyba cię nie dosłyszałam. 

Wzięłam głęboki wdech. 

- Mam siedemnaście lat, co oznacza, że jestem pełnoletnia. Umiem sobie poradzić, a przecież wiadomo, że nie będę całe życie mieszkać pod waszym dachem. – oznajmiłam tonem, który miał zakończyć tę dyskusję. Z natury byłam osobą, która musiała postawić na swoim, więc z góry byłam pewna, że i tak się stąd wyprowadzę. Malfoyowie nie mieli nic do powiedzenia. 

- A więc to jest twoja wdzięczność, tak? – zagaiła Narcyza, wstając i podchodząc do mnie. – Przez tyle lat opiekowałam się tobą, jak własną córką, a ty teraz oznajmiasz, że się wyprowadzasz? Zdajesz sobie sprawę, na jakie niebezpieczeństwo się narażasz? Zwłaszcza teraz! Kiedy Dumbledore nie żyje, a przejęcie Ministerstwa Magii przez Czarnego Pana to tylko kwestia czasu. 

- Co ja mam niby z tym wspólnego? – spytałam, marszcząc czoło – O ile mi wiadomo, matka jest jego ulubienicą. – przewróciłam oczami, nie będąc z tego zbytnio zadowolona – Jakoś wątpię w to, że Czarny Pan miałby jakieś zarzuty wobec mnie. Jestem bezstronna, a do tego czysto krwista, więc mogę czuć się bezpieczna. 

Nie dokończyłyśmy tej dyskusji. Jeszcze tego samego dnia wyprowadziłam się do domu moich dziadków w Yorkshire. Był to mały dworek otoczony pastwiskami i niewielkim gajem. Uwielbiałam to miejsce, bo mogłam się tu skryć, całkowicie odizolowana od świata i jego wszelakich problemów; zarówno tych magicznych jak i nie magicznych. 

Naprawdę byłam zupełnie sama; żadnych skrzatów domowych, żadnych zwierząt. Kompletna pustka.
Zajmowałam największą sypialnię ze wszystkich trzech na górze. Miałam widok na gai, a nocą przez okno mogłam podziwiać niebo pełne gwiazd, oczywiście przy zapalonej świecy. Pokój ten nie był jakoś nadzwyczajnie urządzony. Wyblakłe jasne tapety w kwiatowe wzory, lustro i szafa w jednym kącie, nie licząc łóżka. 

Miałam kłaść się już spać, gdy ktoś nagle zaczął bezceremonialnie dobijać się do drzwi. Sięgnęłam po swoją różdżkę i szybko zbiegłam po schodach na dół. Podeszłam powoli do drzwi i przyłożyłam do nich ucho, tak aby przynajmniej zorientować się z kim mam do czynienia. 

Automatycznie się od nich odsunęłam, gdy ktoś ponownie zaczął się do nich dobijać.
Powoli nacisnęłam na klamkę i nim zdążyłam zorientować się, z kim mam do czynienia, poczułam, że zagłębiam się w nicość. Upadłam.  

__________________________________________

Uwielbiam mroczne klimaty, zarówno Bellatrix, Malfoyów, Snape'a, i całą popapraną resztę, dlatego postanowiłam wcielić to opowiadanie w życie.